czwartek, 16 maja 2019

☞ NATURA...





"Natura jest niekończenie podzielonym Bogiem"

- Friedrich Schiller

                       


                        




W STRONĘ NATURY

Ciągle się uczę od Natury
Od ptaka, dębu i od trawy
Żeby ogarniać świat ten z góry
Oraz zwyczajne jego sprawy

Wśród wzgórz zielonych płynę rzeką
To w cichych zatok zamyśleniu
Trzciną i dębem się uśmiecham
Doliną losu w szczytów cieniu

Gdy do rąk biorę ziarnko piasku
Swe własne życie nim przesiewam
Miłuję ogród, dom o brzasku
A w nim błękitny spokój drzewa

Miłuję cień i światłość dolin
Ostre krawędzie górskich szczytów
Wewnętrznym ptakiem wznoszę koła
Wśród starożytnych błądzę mitów

Żeby wnikliwiej rzeczywistość
Widzieć, oceniać i kształtować
Przyswajać to, co w niej mi bliskie
Duchem i ciałem ją budować

Widzę, gdy oczy swe przymykam
Ją - i przed sobą długą drogę
Pod jej dotknięciem ciemność znika
Jawią się w głębi światła progu

Za każdym razem, gdy przekraczam
Widzę w niej dotyk ręki Boga
Miłość i piękno ślad jej znaczy
Nie ma w niej żalu, łez i trwogi

20 maja 2020 Jan Sabiniarz



                      



SACRUM

święta jest ziemia
woda, powietrze

święty jest ruch atomów i
światła galaktyk
dotyk piersi i 
uśmiech kwiatu

święte jest 
piękno kobiety i
mężczyzny
miłości rozkwitającej 
nieskazitelną lilią
z mułu i próchna
czasów

święte jest wszelkie 
narodzenie
przemijanie 
umieranie

święta jest pamięć i
znaki przyszłości

- to, czego nie wyrazi człowiek
dopowiedzą drzewa i ptaki
miłujące serca i
dzikie instynkty stworzeń

święta jest droga i
chwila postoju

święte są  myśli - donikąd
wędrujące szlakami i bezdrożami
wrażliwości i wyobraźni

święte jest światło i
jego cień

święty jest
głos z głębi i 
jego echo odbijające się
o nieobojętne ściany

święta jest
cisza poranka i
pokój wieczoru
radość dnia i
błogosławieństwo nocy
łagodnie wtulającej się 
w sen

Sabiniarz Jan 







"Natura wszędzie
przemawia do człowieka
głosem zrozumiałam
dla jego duszy".

~Alexander von Humboldt






NIE JESTEŚMY WYGNANI Z RAJU

To nieprawda, że nie ma już raju
Nie jesteśmy z niego wygnani
Choć jesteśmy dziećmi Adama
Lecz, najbardziej Twoimi, Panie

Tyś nam wskazał, jak świat ten urządzać
Żeby rajem był, a nie piekłem
Każde drzewo jest żywą księgą
Ziarnko chwili zawiera wieczność

Żeby być, pochylić się trzeba
By z ciemności wyłuskać promienie
I wraz z nimi cień swój kolebać
Ruszać w drogę za swoim marzeniem

Słońce wiosną w konwalie się wtula
Sieją pyłek witki leszczyny
Wiatr oddaje ostatnią koszulę
Żeby miłość, jak szalem, owinąć

Nie jesteśmy wygnani z raju
On znajduje się obok, tak blisko
Jeśli tylko zło go nie splami
Raj jest w nas i w nas swoją ma przyszłość

Jan Sabiniarz





 
"Spójrz głęboko w naturę, 
a wtedy zrozumiesz wszystko lepiej".

~ Albert Einstein
 



"Im bliżej natury jesteśmy,
tym więcej czujemy w sobie Boga".


- Johann Wolfgang von Goethe





 HARMONIA NATURY

Las wiekowy szumiał na wietrze
Jasne brzozy i ciemne świerki
W sercu cisza, błękitu przestrzeń
Szmer strumyka w szuwarach, przy grobli

Gałąź sosny w koronach zaskrzypi
Wiatr jej smagłe ramiona owiewa
Promień słońca wśród mchów i paproci
W pień spróchniały swą radość przelewa

Ale, jego starania - daremne
Tego pnia to - ostatnie godziny
Nic nie zdoła mu życia przedłużyć
W górze obłok jak płynął, tak płynie

Trwa harmonia życia i śmierci
W której nie ma lęku, ni grozy
Między nimi jest miejsce na szczęście
Jeśli dobrze je z sobą ułożyć

Co pozornie trwa tylko chwilę
Wciąż się z nowych wcieleń wykluwa
Kwiat uśmiecha się łąki motylem
Jakby nad tym ktoś myślał i czuwał

Jan Sabiniarz





 
"Ludzie to najbardziej szalony gatunek.
Człowiek wyznaje niewidzialnego Boga
 i zabija widzialną naturę.
Nie zdaje sobie sprawy,
że natura, którą zabija,
jest niewidzialnym Bogiem, którego wyznaje.”

– Hubert Reeves













"Dobrem najwyższym
jest zgadzać się z naturą
i stosownie do niej żyć"

- Cyceron








 
"Natura nigdy się nie śpieszy. 
Atom po atomie, krok po kroku osiąga swój cel". 
 
- Ralph Waldo Emerson
 
 
 

 
 
 
"Natura, to zawsze otwarta księga dla wszystkich oczu".

- Jean-Jacques Rousseau








 
 
"Natura, to najlepszy nauczyciel".

-Rembrandt











OSTATNIA CHWILA

Co wy robicie z ukochaną Ziemią?-
Gdziekolwiek spojrzeć - bożej ręki ślady
Niezmienne piękno w drzewach, ptakach drzemie
W lustrze jeziora i obłoku bladym
 
Jedna, jedyna w całym jest wszechświecie
To w niej się skupia wszelki zamysł boski
To dla niej słońce promień życia niesie
I księżyc nocą - dnia łagodzi troski

Martwą się staje, gdy zatraca świętość
Człowiek wymyka się miłości bożej
Sam pozostaje na samotnym brzegu
Kurczy się, gaśnie pośród innych stworzeń

Niechaj nie zwodzą puste technologie
W ślepe uliczki wiedzie też nauka
Niech się otrząśnie ze swych złudzeń człowiek
W brzemiennej ciszy niechaj siebie szuka

Jak okiem sięgnąć, wokół - ścięte zioła
Gnijąca gleba, woda i powietrze
Daremnie słowik ku przestrogom woła
Skowronek wnosi błękit w duszy przestrzeń

Wśród drzew umarłych tylko kieszeń rośnie
Którą władają głupcy tego świata
Błąka się, plącze to, co było proste
Więzi, zakłada niewidzialne kraty

Płaczą kamienie, krzyk ich nadaremny
Dęby i buki - rzadko kto je słucha
Blask potężnieje, gdy zapada w ciemność
Rak toczy Ziemię - nim wyzionie ducha

Jest jeszcze szansa, to ostatnia chwila
Niechaj nie będzie człowiek ponad stany
Pszczołą i mrówką oraz czymś z motyla
Niechaj buduje trwałe szczęścia ściany

  Jan Sabiniarz






 
 
"Co to za siła, która zmusza trawę, aby rosła, a stokrotkom pod wieczór daje znak, by pozamykały swoje płatki.
Skąd ptaki wiedzą, jak ustawić na niebie klucz. I jak serce człowieka bije bez zewnętrznego zasilania... ?
Natura całkowicie poddaje się inteligencji, która powołała ją do życia.
Żaden ptak ani roślina, czy kamień nie kłóci się ze swoim przeznaczeniem i z tym, co jest. Prowadzenie w życiu po prostu się wydarza i wszystko zdaje się być zupełnie w porządku.
Tylko człowiek ze swoją myślą na temat rzeczywistości postanowił iść pod prąd. Przestał ufać, że życie zatroszczy się o siebie samo, i wkroczył ze swoją histo(e)rią, sprzeciwiając się życiu, dając sobie szansę wyboru i decyzji...
Czy kiedy przestajesz myśleć, planować, coś robić, to życie też ustaje, zatrzymuje się? Nie.
Człowiek jest jak ta trawa, stokrotka czy ptak. Posiada w środku coś, co go prowadzi, wewnętrzny kompas, który nigdy nie zawodzi. 
Ale jakże często ta prawdziwa inteligencja zostaje zdominowana przez sztuczną inteligencję, przez umysł z całą jego zawartością i opowieścią...
Nasze życie jest naszą modlitwą. To nasz dar dla wszechświata. 
Jesteśmy winni sobie i wszystkim, którzy nas otaczają, aby być szczęśliwym i rozsiewać tę radość dookoła.
Gdybyśmy mogli iść przez życie uzbrojeni w humor i świadomość, że jesteśmy miłością, mielibyśmy połowę sukcesu w kieszeni. 
Dodajmy do tej mieszanki pudełko pysznych czekoladek, a otrzymamy przepis na pełną wygraną"!
 
-  Anita Moorjani
 
 
 
 

 
 

EKO
Część I


Na etapie obecnego rozwoju cywilizacyjnego
mamy świadomość, że Ziemia, jaką zamieszkujemy
( i jaką niestety tak źle władamy)
kurczy się a jednocześnie powiększa jakby o wszechświat,
który coraz szerzej otwiera przed nami swoje wrota
wyprowadzając nas w nieskończoną przestrzeń.
Wystarczy wyzbyć się wewnętrznego zgiełku i
skupić swą wyobraźnię tak,
aby inaczej dziś patrzeć na gwiazdy i
odkrywać kolejne dale.

W oczach współczesnego człowieka,
natura pomimo że nadal potrafi porażać nas swoim ogromem,
to ukazuje także swoją niezwykle misterną budowę, delikatność i kruchość.

Nasza planeta, z całym jej cudownym bogactwem rzeczy i zjawisk –
jakże jest wobec nas dzisiaj bezbronna!

A przecież, to my jesteśmy najbardziej za nią odpowiedzialni,
ponieważ to my, bardziej niż jakiekolwiek inne istoty
jesteśmy w stanie urzeczywistniać: piekło lub raj na ziemi!

My, jako ludzie, jesteśmy częścią natury,
ułamkiem mikro i makro-wszechświata.
Otrzymując dar życia od Stwórcy i swoje miejsce na
tej fascynującej Ziemi
powinniśmy starać się nie tylko zachowywać jej piękno,
ale także pielęgnować je i rozwijać!

Wielowiekowe oświadczenia pokoleń, cała wiedza i nauka,
cała wrażliwość i mądrość
powinny być tą busolą pokazującą cel i drogę do pełni –
z jej wysokością i głębią.
W chwilach zachwytu nad cudem świata
(z całym jego nieuchronnym bólem) powinniśmy drżeć o niego jak listek,
aby jak najmniej z niego uronić i nie zatracać go,
kawałek po kawałku, raz na zawsze.
Świat taki wielki, a drżę o niego jak o listek!

Tylko raz przejdziemy przez ten świat.
Trzeba umieć wznieść się wysoko nad siebie
a jednocześnie tak zagłębić się w siebie,
aby ujrzeć to, co zostało nam dane
lub czego jesteśmy świadkami,
w pełnym świetle i perspektywie –
i z nieskończonej ilości punktów widzenia.
Wrażliwość i wyobraźnia,
świadomość tajników własnej duszy i duszy świata
są tymi czułkami, tymi instrumentami,
bez których osiągać tego nie sposób.

Te wartości są podstawą ekofilozofii.
Ekofilozofia to nie kaprys!
To jest konieczność!
To jest postawa: sercem, myślą, słowem i czynem,
abyśmy nie zmarnowali tego daru życia i świata,
jaki otrzymaliśmy, i jacy jesteśmy dłużni tym,
którzy tu będą po nas.!

Świadomość ekofilozofii nie może leżeć ukryta na półkach.
Ona musi być urzeczywistniana.
Idea musi byś rozpisana na drobne, uchwytne dotykiem myśli i ręki
drobne cele, umożliwiające rozmaite sposoby jej realizacji.

Zanim zaczniemy wpływać na model świata,
powinniśmy najpierw budować go w sobie.
Ten model nigdy nie ma zamkniętego kształtu.
Trzeba zostawić czas i miejsce na jego otwartość i ewolucję!
Nie osiągnie się go raz na zawsze.
Wciąż będzie nam się wymykał.

Tych kilkadziesiąt lat życia,
jakie otrzymaliśmy w darze
niech zabrzmi w nas jak symfonia,
niech będzie tak jak poemat.
I obyśmy jak najmniej zmarnowali,
nie wyrządzali nikomu, ani niczemu krzywdy!
Bo wszystko jest częścią świata i nas samych.
Twarz drugiego stworzenia, drugiego człowieka
jest naszym odbiciem w lustrze.
Nawet źdźbło trawy, nawet ziarnko piasku.

Taki sposób pojmowania świata nie jest kulą u nogi.
Przydając duchowej lekkości przynosi tak wiele dobrych przeżyć.
Wielka radość czeka nas na końcu drogi okupionej ciężkim wysiłkiem! Najpełniej, najintensywniej żyjemy podejmując wyzwania,
jakie stawia nam droga, którą idziemy.
To, co wydawało się na początku nam ciążyć,
unosi nas potem jak skrzydła.
Naprawdę, to ode mnie zależy,
czy idąc, będę się wznosił wysoko jak bielik,
czy też będę się czołgał z podciętymi skrzydłami!
Pełnia jest tam, gdzie docierają promienie miłości.
Ta roślina, która w nas żyje,
potrzebuje jej - jak wody i słońca.
Tam, gdzie dociera słońce, jest także cień.
Ośleplibyśmy, gdyby zabrakło cienia.

Bory Tucholskie znam od dziecka.
Urodziłem się we wsi Rosochatka,
która położona jest w najgłębszym zakątku Borów Tucholskich.
Pomimo że mieszkałem w Rosochatce tylko do drugiego roku życia,
to spędzałem tam niemal wszystkie wakacje.
Ta piękna, ukryta wśród starych drzew wieś była krainą mojego dzieciństwa.
I taką pozostała do dziś. Zapadła głęboko w tęsknotę serca i pamięć.
I stamtąd, jak pierwszy promień brzasku,
rozwidnia ścieżki mojego życia.
Wystarczy przymknąć oczy,
żebym znów ujrzał dziadka
pochylonego w kuchni nad stołem,
przy małym okienku,
przez które było widać bociana klekoczącego na dachu stodoły.
Kiedy panuje cisza,
słyszę jeszcze brzęk wiader,
którymi babcia nosiła wodę ze studni.
Wiader pełnych rozmigotanego słońca,
które kusiło, żeby podejść do studni
i pochylić się w jej tajemniczą, baśniową czeluść.
Rosnący dokoła bór był jakby przedłużeniem chaty,
wtulonej w olbrzymie lipy,
wśród których uwili swoje gniazdo praprzodkowie moich przodków.
To tam zamykało się koło czasu,
bez pęknięć, by kiedyś przerwać swój zaczarowany krąg
i w świat się rozsypać, tak,
że nie można tego, co z nich zostało, pozbierać do dziś.

Tamte obrazy wracają,
gdy wpatruję się w rozgwieżdżone niebo,
wdycham zapach żyta, wędruję przez leśne ścieżki
porośnięte wrzosem i macierzanką.
Przebijając się przez zgiełk życia
powraca kraina dzieciństwa
odczarowywana kropelkami rosy w trawie,
smakiem dojrzałych, wiśni, pachnącego chleba.
Kraina cicha i czysta jak len,
który nie tylko nie spłowiał na słońcu,
ale z biegiem lat nabrał przedziwnej jasności i bieli.
Z tego miejsca, ocienionego drzewami, których już nie ma,
wydaje się, że zakreślam coraz szersze kręgi, jak bielik.
Przez tamto miejsce czuję się zespolony z całymi Borami.
Czuję je i ogarniam z każdym rozwinięciem skrzydeł,
unoszących mnie tak, jakbym lżejszy był niż powietrze.
Z tego co Bory mi dały, najcenniejsza jest miłość.
To z niej czerpię siły,
aby pielęgnować te Bory we mnie tak jak ogrodnik.

Uwikłana w zgiełk ciała
Dusza tęskni do ciszy.
Tęskni i dąży ku ciszy.
Ciało jej w tym przeszkadza,
Odwodzi ją z drogi ku ciszy.

Muzyką
Bronię się przed zgiełkiem

Muzyka
Wyprowadza mnie
Z wewnętrznego zgiełku
Na prostą drogę

Kiedy moja wewnętrzna przestrzeń
Pełna światła i mroczna zarazem
Połączy się z wiekuistą przestrzenią
To oznacza wejście w Wielką Jednię
Która początek i koniec
W życiodajną całość zespala.

Muzyka jest drogą ku ciszy.
Muzyka porządkuje czas i przestrzeń.
Wznosi budowle, które tak pięknie
Rozpościerają się w duszy.

Pełne spokoju i harmonii
Tajemnicze budowle muzyki
Zdają się jak rzeka
Przepływać pomiędzy palcami duszy.

Rzeka we mnie świeci
Która na
Głęboko zanurzonych dłoniach
Kroplami muzyki zostaje.

Muzyka
To miłość
Którą dźwiękiem obwodzę.
Uwielbiam dotyk jej dłoni
Pieszczących czule
Moją wewnętrzna ciszę

Słowo poezji
Jest imieniem
Które nadaję ciszy
- Tej jednej, jedynej
Wśród wielu

Poezja
To księga
Wielu imion Muzyki

Wieczność jest olśniewająca.
Jest blaskiem wszystkich czasów
W jedno zebranych.

Wieczność jest obietnicą życia
Po śmierci

Ponieważ istnieje wieczność
nie ma śmierci.

Ponieważ istnieje
wiekuiste światło
nie ma ciemności śmierci.

Lęk o życie
Jest bezpodstawny

Trzeba się lękać
I dbać tylko o to
Żeby życie było
Wysokie
Głębokie
Piękne
Nienadaremne
To nic
Że czasem
Bolesne

Wiosna, która bierze mnie w swe posiadanie
Rozwija koleje pąki ciszy
I zamyka je w sobie
Aby ocalić
Wieczne kwitnienie

Białe kwiaty ciszy
Wewnątrz są pełne
Olśniewającego blasku.

Kiedy zamykam oczy
Czuję pomiędzy pręcikami powiek
Przemykające światło
Które nie ma cienia.
Poznałem smak światła
Które nie płacze.

Skrzy światło
W kropelkach gwiaździstej rzeki
Tęczowych republik kosmosu.
Na skrzydłach tęsknot przybywa.
Z cudownej świątyni ciszy.

Idę samotną
Drogą księżyca
Poprzez bór ciszy
Który się wznosi nade mną
Skrzydlaty

Zabieram ze sobą
Cienie
Które pozostawia
Księżyc na piasku
- Srebrne promyki chrustu

Noc we mnie
Otwiera to
Co dzień
Szczelnie zamyka

Do ptaków
Po imieniu się zwracam.
Wiatr pytam o drogę.

Noc
Ściany przenika.
Dzień
Wobec nich
Jest bezsilny.

Nocą
Ani mój pokój
Ani me ciało
Nie ma ścian

Jestem oknem
Ku gwiazdom otwartym.
Moja myśl
Waży tyle co wieczność.
 
 
 
 
 



 
Jak pięknie
Muzyka
Mnie oprowadza
Ku sobie.
Ukazuje doliny i szczyty.
Przepaście i wnęki.
Śpiewy ślicznych dziewcząt
Odsłania duszy pustkowia
Marzeń promienie wysmukłe

Jesteśmy częścią
Wiecznego światła.
Jedynie za życia
Jak szatan
Czai się mrok.

Moim domem jest
Muzyka.
Miłuję jej ciche pokoje
Wtulone w sen podłóg i ścian.
Moja cisza wewnętrzna
Przegląda się w muzyce
Jak w lustrze.

Gwiazdy kapią
Na książkę.
Dzień zamyka stronice.
Na skrzydłach muzyki
Unoszę się
W wewnętrznej przestrzeni
Która cieniem
Umyka spod nóg.

Dzięki ciszy
Odzyskuję
Wewnętrzny wzrok.
Dzięki muzyce
Wyostrzam go.
Muzyka
- wewnętrzna cisza
pięknem przepełniona.

Cisza
- muzyka wolnych przestrzeni.
Muzyka
- jej głos.

Cisza
- skąd
- dokąd

Ciszę
Zburzyć tak łatwo.
Tak trudno
Odbudować ją.

Poezja
- Słowo
przechowywane
między kartkami ciszy.
Rzeźba wyryta
W spróchniałym pniu.
Listkiem się odradza
Gdy czas.
Niebo
Na patelni księżyca
Jajka gwiazd
Na śniadanie.

Rysując drzewo
W jego serce zaglądam
Pradawną myśl penetruję.
Rysując drzewo
Zastygam w ciszy
Żeby we mnie
Zapuściło korzenie.

Moja wewnętrzna przestrzeń
Jest światem zewnętrznym
Przenicowanym do środka.

Kto porzuca wewnętrzną przestrzeń
Ten nie ma dokąd powracać.

Wewnętrzna przestrzeń
Harmonia i ład.
Wewnętrzna przestrzeń
Czworonożne, biedne moje stworzenie
Tak często pędzone na rzeź.

Coś we mnie umyka.
Od iskry
Cisza się tli.







 
EKO
Część II.


Cywilizacja, w jaką jesteśmy coraz bardziej uwikłani,
nie tylko otwiera nowe przestrzenie i perspektywy,
ale także w nas coś gasi, odcina od korzeni.
Oddala od tego, co kształtowało się w nas długą
drogą pokoleń.

Ulegając mirażom osiągnięć cywilizacyjnych
zaczynamy coś gubić, coś zatracać,
coś, co jest najważniejszą częścią,
samym sednem naszej istoty.
Nasza dusza stając naprzeciw wyzwaniom świata
jest coraz bardziej poraniona, i wyobcowana,
coraz mniejszą skupiamy na niej uwagę,
tak jakby była ona w zaniku.

Cywilizacja, zamiast upraszczać powoduje ciągle nowy
chaos w nowych, czyhających na nas niespodziewanych zasadzkach.
Z tak wielu z nich nawet nie zdajemy sobie sprawy.
Powołaliśmy do życia wiele rzeczy nowych,
nie sprawdzonych jeszcze.
Być może stworzyliśmy,
niemożliwe już dziś do policzenia
zastępy Frankensteinów, którzy w sposób widzialny lub ukryty
zwracają lub zwrócą się przeciw nam.
Ulegając mirażom osiągnięć cywilizacyjnych
zaczynamy coś gubić, coś zatracać, coś, co jest
najważniejszą częścią, samym sednem naszej istoty.
Nasza dusza stając naprzeciw wyzwaniom świata
jest coraz bardziej poraniona, i wyobcowana,
coraz mniejszą skupiamy na niej uwagę,
tak jakby była ona w zaniku.
Choć nie jest, bo być nie może!
Bo to my zepchnęliśmy ją w własnoręcznie wykopany dół,
z którego nie słychać jej wołania.

Bliski kontakt z przyrodą i sztuką
pozwala nam odzyskiwać
to, co gubimy po drodze.
Odbudowuje posiekaną w nas na kawałki
duchowość, świeżość i harmonię myśli,
uczuć i doznań wypływających prosto ze zmysłów.
Pod warunkiem, że zmysły te będą szeroko otwarte
na świat , jaki nas otacza.
A wtedy dotyk chłodnego kamienia w skwarny dzień,
smak wody ze źródła, zapach włosów ukochanej osoby
może stać się cudownym, niezapomnianym przeżyciem,
które nie przepada w nicość.

Każde przeżycie buduje nas,
cegła po cegle, jak dom.
I od nas zależy, czy ten dom będzie dla nas ciepłą izbą mającą
jednocześnie w sobie coś ze świątyni, czy też stanie się halą
fabryczną?!

Człowiek, poprzez kontakt z otwartym pejzażem przyrody
lasów, jezior, gór, poszerza swoją duszę ,
swoją wyobraźnię wrażliwość i jaźń.
W widoku rozgwieżdżonego nieba
znajduje swoje lustrzane odbicie.
Coraz mniej mamy dzisiaj ciszy, nie tylko tej
fizycznej, zewnętrznej, ale i tej wewnętrznej,
która jest ziarnem nieskończoności.
Dzięki tej ciszy wewnętrznej powracamy do
pierwotnej czystości.
Cisza wyprostowuje w nas to, skrzywiło,
wykoślawiło się w nas po drodze.
Cisza jest bramą, bez której nie
ma dostępu do tego, co wielkie szlachetne, dobre, piękne.
Bez osiągania stanów ciszy wewnętrznej
nie możemy osiągnąć tego co
wzniosłe, do czego tak bardzo pragnie zbliżyć się
muzyka, poezja, malarstwo, architektura...
To sztuka pozwala nam wciąż odradzać się
w pierwotnych wcieleniach.

To sztuka przywraca nam dziecięcą wrażliwość,
bez której życie jest jałowe i puste.
Ale to musi być sztuka z serca wysnuta,
dorzeźbiona ręką, doszlifowana myślą.
Sztuka prawdziwa,
nie zmanierowana dążnością do barbarzyńskiego
brnięcia w nowatorstwo,
policzona na poklask niekompetentnych
krytyków i podążających za ich namową owczych tłumów.
Całym życiem trzeba budować swoją wrażliwość.
Dzięki temu doznamy niezwykłych olśnień.
Ale też będziemy przez to łatwiejszym celem,
Narażonym na rany.
Coś za coś! Nic nie ma za darmo!

Ale, dziś, po latach, wiem
że warto, warto zdejmować pancerz ochronny aby,
gołym, pozornie bezbronnym ciałem
móc się przytulić do czerwcowej trawy i zapachu wiatru.
Wsłuchać się w legendy i przepowiednie starego dębu nad
rzeką, wziąć na kolana psa, dzięki któremu nasze życie staje się,
bardziej ludzkie. Bo to niekiedy nie drugi człowiek a on potrafi
przywracać nam nasze marnotrawione, tracone człowieczeństwo.
Obcując na co dzień z tym co wielkie, stajemy się jego częścią.

Kiedy słucham koncertów brandenburskich Bacha,
czuję jak coś we mnie rozrasta się na kształt rozłożystego drzewa.
Pragnę wsłuchiwać się w tę muzykę wszystkimi listkami,
wszystkimi kropelkami rosy i światła,
aby jak najmniej z niej uronić.
Otwieranie się na świat
jest warunkiem twórczości.
Twórczości sztuki - i życia, które
powinno być sztuką największą, królową i matką sztuk.

Zwędrowałem, zmierzyłem Bory Tucholskie wzdłuż i wszerz,
patrząc z wysoka i w głąb,
ale zawsze przez pryzmat miłości,
przez szeroko otwarte okno niekończącego się zachwytu i oczarowania. Byłem drzewem i wiatrem.
Kreśliłem jak ryba podwodne hieroglify, albo jak
bielik zataczałem wysoko koła w błękicie.

Twórca, wcale nie musi tworzyć rzeczy nowych,
wysnutych z własnej wyobraźni, albo chorej,
samotnej, zdegenerowanej często psychiki.
To, co toksyczne będzie zatruwało innych.
Rzeczywistość jest nieskończona.
Dostarcza ciągle nowych doznań.
Nie ma dwóch takich samych zachodów słońca!
Woda w tej samej szklance za każdym razem smakuje inaczej.
Artysta musi zmieniać tylko punkty widzenia
a otwierać się będą przed nim nowe perspektywy,
jakie nie śniły się tysiącleciom.
Jednocześnie będzie miał przez to pewność,
że to co tworzy, dzięki temu zachowa
swoją pierwotną prostotę i czystość.
Zyska radość a nie ciężar tworzenia.
Nie będzie karlał, a potężniał.
Poeta, jeśli ma coś do powiedzenia, to powie to prosto.
A to, co powie będzie miało w
sobie przygodę odkrycia.
Nie będzie dodawał balastu, ale odejmował
go wspierając i krzepiąc utrudzonych w wędrówce.
Nauka rozbija pierwotną jedność oddychania światem poprzez specjalizacje, które zapuszczają się na pustkowia własnymi ścieżkami.
Często stają się one ślepymi uliczkami.
Nauka dzieli włos na czworo.
A sztuka jest tym, co scala i przywraca utraconą harmonię istnienia.
Sztuka jest drogowskazem i rachunkiem sumienia.
Jeśli miłość przez nią przemawia.
Gestem, milczeniem, ciszą.
Okrzykiem łzy do głębi poruszonego serca,
olśniewającego światła zwierzeń
Pogodnego, pomimo trudów życia, mędrca.

Kiedy nad moim leśnym domem przelatują żurawie,
cząstka mnie szybuje wraz z nimi.
Ich tęskne, wysokie przeloty
są kluczem do tego błękitu,
który się we mnie rozpościera.

Zapach skoszonej trawy i dojrzewającego żyta,
aromat starych książek i dziewiczego lnu nocy
to są moje małe świątynie, które tak często
odwiedzam. Przyjaciół i bliskich tam proszę. 





 
EKO
Część III


Pomimo nieuchronnych udręk i bólu istnienia,
życie jest radością i cudem.
Nigdy nie ma dostatecznych powodów do tego,
żeby przeklinać je i złorzeczyć.
Sarkastyczny, szyderczy stosunek do życia, i
eksponowanie tego we własnej twórczości,
jest czymś małym i chorym.
Jest dowodem małości i słabości twórcy, jako człowieka.
Człowieka, który jest wobec życia i jego bogactwa nastrojów
bezsilny, i nie umie sobie z sobą poradzić.
Jego twórczość jest jak trucizna, którą wsącza do źródła.
Sztuka dewiantów i masochistów,
którzy z rozkoszą i z maniakalnym uporem rozdrapują wiecznie
jątrzące się rany, zarażając tym innych.
Indywidualne demonstrowanie sztuki jest aktem wolności
i trzeba to uszanować,
bo twórca ma do prawo do własnych przekazów i mowy.
Ale nie powinien on zapominać o skutkach
jakie jego twórczość pozostawia w umysłach
i sercach innych ludzi.
Powinien mieć świadomość śladów,
którymi toruje drogę, nie zapominając o ludziach,
którzy mu zaufali jako przewodnikowi w wędrówce w światło brzasku
poprzez ciemności nocy.
Otwórzmy dowolną stronicę księgi życia Jana Pawła II, aby się
przekonać o tym, jakie jest życia i sztuki przesłanie!
Wypływa stąd szczególna odpowiedzialność twórcy.


 



EKO
Część IV


Człowiek chce uczynić świat coraz bardziej wygodny dla siebie.
W swojej drodze ku wyimaginowanemu szczęściu
dąży do tego, żeby pozbawić swoje życie wysiłku.
Wysiłek jest niezbędny do życia tak,
jak skrzydłom potrzebny jest opór powietrza,
aby ptak unosił się w powietrzu.
Dążenie do wygody ogołaca, zabija życie.
Pozbawia je smaku.
Gdybyśmy doszli do końca drogi, gdzie nie ma już wysiłku,
to i człowiek przestaje istnieć, rozpływa się w pustce.

Kiedy rąbię drewno, rozpalam ogień,
rozkoszuję się jego blaskiem i ciepłem żywej istoty,
która ma swój kolor, zapach i kształt,
która zmienia się pod dotknięciem dłoni.
Wciąż trzeba wracać do źródła.
Odkrywać prostotę wody i ognia.
Wsłuchiwać się w kamienie i serce drzewa.
Trzeba zrywać zmartwiałe
skorupy rutyny i pozbawionych woli, uczuć i myśli nawyków,
po to, aby docierać do tego, co rdzenne, pierwotnie czyste,
skończone w swym kształcie po krańce świata.
Świadomość źródła daje poczucie prawdy i siłę.
Rzeka płynie powoli.
Tam, gdzie przyspiesza swój nurt, spadając gwałtownie staje
się niszczącą siłą
zdolną przemieszczać ziemię
i puchem swych fal
łamać skały.



   


EKO
Część V

Chcąc tworzyć,
człowiek może kontynuować jakąś zastaną przed sobą,
zaczętą przez innych ideę.
Po to, żeby doskonalić to, co niedokończone.
Ale chcąc żyć, musi odrzucić wszystko to, co było przed nim, i udać
się samemu do źródła.
Im dalej od źródła, tym bardziej mętna jest toń rzeki życia.
Aby móc stawać się sobą,
człowiek musi powrócić do pierwotnej
czystości, przestrzeni,
w której wszystko jest jasne i proste,
od której zaczyna się wszystko w drodze ku bezkresom.
Kiedy jest zima,
w jasnym, oszronionym błękitem powietrzu,
zdają się godzić życie i świat reguły i rzeczy najprostsze.
Jest niebo i ziemia, czerń i biel, ciepło i mróz, pustka i kształt.
Zima - czas zastygnięcia życia, staje się jego kołyską,
Nie dotrze do siebie ten,
kto nie uda się przedtem tam,
gdzie panuje prostota i czystość.
Kto nie zanurzy się w prostotę i czystość źródła,
ten nie rozwiąże tej zagadki, którą jest on sam dla siebie.
Tam, gdzie panuje prostota i czystość,
tam także jest tajemnica, która życiu nadaje sens.
Żeby być kimś, trzeba najpierw stać się sobą.
W przeciwnym razie
człowiek będzie jak statek,
który ugrzązł na mieliźnie.
A przecież statek żyje wtedy, kiedy żegluje,
i śpiewa nim wiatr.
Prostota i czystość
wyznają przestrzeń, która nie ma granic.
Jak miłość.
Są tym dla życia, czym korzenie dla drzewa.

Jan Sabiniarz





 
"Natura nie jest luksusem, 
ale koniecznością ludzkiego ducha,
równie ważną, jak woda i chleb dla ciała".

- Edward Abbey
 
 


3 komentarze:

  1. Pięknie dziękuję, Janie... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Moniko
    człowiek w mieście jest bliżej ludzi.
    Wśród Natury - bliżej Boga... :)
    Dlatego:
    poprzez Naturę
    bliżej do
    Człowieka...
    Spokojnego wieczoru... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Janie, to prawda... zwłaszcza, że Człowiek jest także cząstką natury... zatem cząstką podzielonego Boga...
      Dziękuję i spokojnego wieczoru życzę także Tobie... :)

      Usuń